Żerca – Katarzyna Berenika Miszczuk – recenzja
Trzeci tom „Kwiatu Paproci” już za mną i muszę powiedzieć, że tę część czytało mi się najprzyjemniej. A dokładniej – jego pierwszą połowę. I zanim nie dotarłam do momentu, który „wszystko zepsuł”, nie miałam pojęcia, gdzie tkwi sekret tego, jak w moich oczach zmieniła się ta historia. Ale już wiem. Chodźcie, opowiem Wam.
Uwaga! Jest to recenzja trzeciej części cyklu „Kwiat Paproci” i możesz w niej znaleźć wzmianki na temat wątków z poprzednich tomów. Jeżeli jeszcze ich nie czytałeś, to zapraszam Cię do recenzji „Szeptuchy” (tom 1) oraz „Nocy Kupały” (tom 2).
Wydarzenia po Nocy Kupały
Zdawałoby się, że punktem kulminacyjnym „Kwiatu Paproci” jest właśnie Noc Kupały i gdyby nie tytuł drugiej części, z pewnością myślałabym, że do owej nocy dotrzemy dopiero na samym końcu. A tu niespodzianka! Nic więc dziwnego, że nie miałam pojęcia, co może mnie czekać w „Żercy”.
Akcja jednak nie da nam się nudzić. Otrzymaliśmy wręcz kryminalną zagadkę z tajemniczym mordercą słowiańskich stworzeń na czele. Do tego pojawił się nowy bohater – oczywiście płci męskiej – młody żerca. Piękny, mądry, zaradny. Rzecz jasna zawrócił w głowie wszystkim pannom we wsi. Och, czyżby Gosławie też? I nawet ja go trochę polubiłam.
Ale żeby było miejsce dla nowego żercy, ze sceny zszedł Mieszko. No dobrze, miał inne swoje ideologiczno-filozoficzno-tysiącletnie powody, by po dramatycznej i traumatycznej akcji z kwiatem paproci (po której Gosławie z pewnością przydałoby się wsparcie i obecność ukochanego), spakować tobołek i się zmyć. Mówię Wam, zawsze pomyślcie dwa razy zanim wejdziecie w relacje ze starszym od siebie mężczyzną 😉
Mój sekret „Żercy” – SPOILEREK!
Przez bardzo długi czas nie byłam w stanie zrozumieć czemu tak doskonale czytało mi się tę część. Tak jak Wam opowiadałam w recenzji „Nocy Kupały”, ta seria nie do końca jest tym, co lubię w literaturze, jednak nie wpływa to na moją ocenę książki jako takiej, gdyż daje ona czytelnikowi dokładnie to, co obiecuje. A obiecuje dobrą lekturę w wannie, bez strachu o to, że książka się zamoczy.
Zatem wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy przy „Żercy” aż nie mogłam się oderwać od lektury! Połykałam strona po stronie i nie rozumiałam, co się zmieniło, czemu teraz tak świetnie mi się czyta. Aż dotarłam do środka powieści i wtedy… wtedy wrócił Mieszko. A ja pojęłam w czym tkwił sekret mojej świetnej lektury. W Mieszku! A raczej w jego braku!
Słowiański wieczór panieński
Jeszcze o jednym muszę Wam opowiedzieć! O wieczorze panieńskim! To był najlepszy fragment z całej książki! Świetnie napisany, z idealnie oddanym klimatem – może spokojnie służyć za scenariusz wieczoru panieńskiego w słowiańskiej scenerii. Miał wszystkie potrzebne elementy. Co więcej, Miszczuk przepięknie wplotła w ten wątek cechy współczesnego świata, takie jak na przykład pstrykanie selfie, co także miało swój urok.
Podsumowując
Na mojej prywatnej liście książek Miszczuk „Żerca” otrzymuje najwyższą ocenę. Jednak nadal pozostaje książką do czytania w wannie, zatem jeżeli chcecie sięgnąć po lekką i przyjemną lekturę ze schematycznym wątkiem romantycznym i słowiańskimi elementami – ten cykl jest dla Was. Jednak jeżeli poszukujecie wielowarstwowości „Mistrza i Małgorzaty”, to odpalam białą szałwię i wypędzam Was stąd! Sio!
3 komentarze
Agnieschka
Ja połknęłam całą serię jednym łykiem miodu. 😁 To przy tych książkach odkryłam czego szukam. I szukam oczywiście dalej, zakochana w słowiańskości. 😍 To „z winy” Miszczukowej zainteresowałam się rodzimowierstwem, no i „dzięki Bogom” trwfilam tutaj ☺️ a scenę z wieczoru panieńskiego zaproponowałam siostrze żeby wypróbowała na żywo przed koleżanki weselem 😆😆 zobaczymy co z tego wyjdzie. Pozdrawiam, i dziękuję za Twoją pracę
cieniewiatru
Kupiłam sobie „Szeptuchę” z przekonaniem, że przeczytam resztę jak się wciągnę i ze względu na wątek słowiański. Ale wciąż nie mogę zacząć, właśnie ze względu na ten wątek romantyczny taki raczej nie w moim stylu… no ale książka czeka, może na odpowiedni czas 😉
Wiktoria
U mnie też długo leżała nieruszona. Tak… ze dwa lata 😛