recenzja

Szeptucha – Katarzyna Berenika Miszczuk

 „Szeptucha” – pierwszy tom serii „Kwiat paproci” – to historia, która dzieje się w Polsce, w naszych czasach z jedną drobną zmianą w historii tego kraju. Otóż tutaj Mieszko nigdy nie przyjął chrztu i Polska jest nadal całkowicie zanurzona w słowiańskich wierzeniach. Jakby wtedy wyglądała nasza codzienność? Warto się przekonać, sięgając po książki Katarzyny Bereniki Miszczuk, bo jej wizja „pogańskiej” Polski może bardzo zaskoczyć.

O czym jest „Szeptucha”?

To historia Gosławy Brzózki – studentki medycyny, która kocha życie w mieście, panicznie boi się kleszczy i nienawidzi swojego budzika o dźwięku zarzynanego koguta. Warto także podkreślić, że nasza bohaterka nie wierzy ani w bogów, ani w magię, ani we wszelką moc ziół. Właśnie skończyła studia i zanim rozpocznie pracę jako lekarz, musi odbyć roczny staż u… szeptuchy. Rzecz jasna kompletnie nie jest tym zachwycona, ponieważ w pakiecie ma wszystkie rzeczy, których nie znosi.

Czy warto przeczytać  „Szeptuchę”?

Gdy zaczynałam lekturę tej książki, byłam pewna, że wszyscy poza mną już ją przeczytali. A jednak z komentarzy na IG dowiedziałam się, że nie. Absolutnie nie – jest jeszcze masa osób, która po tę powieść nie sięgnęła. Czy powinna? Zdecydowanie tak! Pod jednym warunkiem – potraktujcie tę książkę jako rozrywkę. Po pierwsze; nie doszukujcie się błędów w słowiańskim świecie. Świat przedstawiony, to wizja zmienionej przyszłości kraju, zatem autorka miała prawo popuścić wodze fantazji. Po drugie; nie szukajcie tu epickiej sagi o polskiej, pogańskiej przyszłości. To przede wszystkim jest… romans.

Polska bez chrztu

Muszę przyznać, że świat przedstawiony porwał mnie momentalnie. Jest rozbudowany i stworzony z naprawdę sporą wiedzą, choć miejscami nie przemyślany do końca. Mamy tutaj opis świąt i obrzędów (wydaje mi się, że gdyby nie wątek romantyczny, otrzymalibyśmy o wiele bardziej dokładniejsze opisy tych dwóch wątków…). Tego jak ewoluowały zabobony i przesądy, różnic podejścia do wiary na wsi i w mieście. Czytając, czułam się jakbym wędrowała po takiej właśnie Polsce i ją zwiedzała. I to spodobało mi się w tej książce najbardziej – nie postaci (choć kocham Babę Jagę całym sercem!), nie intryga (choć jest ciekawa!) – a świat przedstawiony.

Słowiańscy bogowie

Nie poznałam ich jeszcze dokładnie w pierwszym tomie, z zapowiedzi wiem, że ich postaci pokażą czytelnikowi w całej krasie dopiero później, jednak… Po części jest ciekawie, a po części nieco się pogubiłam w wersji słowiańskiego panteonu u Miszczuk. Jest to wyraźnie jej własna wariacja na temat.

Gosława

Główna bohaterka może drażnić. Jednak w jej fobiach naprawdę można się odnaleźć. W „zosiosamosiowaniu” także. Jest sobą i nie udaje przed nikim nikogo innego i właśnie to mnie ujęło. Bo trzeba mieć odwagę, by nie próbować przypodobać się innym i nie ukrywać swoich lęków. Także tym, których Gosława drażni, polecam spojrzeć na nią w ten ciut inny sposób.

Jednak, jeżeli Gosława wciąż będzie doprowadzać Was do szału, to zapraszam do wpisu o 7 książkowych słowiankach. Z tymi paniami z pewnością można się zaprzyjaźnić.

Ta scena

Jest w tej książce pewna scena, której nie należy bagatelizować. A biorąc pod uwagę target, który sięga po serię „Kwiat paproci”, zdecydowanie autorka powinna ją ciut inaczej rozegrać. Ciekawa jestem, czy czytelniczki w ogóle zwróciły na nią uwagę. Otóż o tę scenę chodzi:

„Niespodziewanie jedna z jego rąk zjechała z mojej talii prosto na pośladek i ścisnęła go lekko.
Dlaczego? Czemu los mnie tak karze?
– Odbijany? – usłyszałam za sobą.
Radek nie miał ochoty tak łatwo puścić zdobyczy. Bądź mojego pośladka…
– Raczej nie, stary.
– Gosia chyba ma prawo sama o tym zdecydować – skwitował Mieszko i spojrzał mi prosto w oczy. – Zatańczysz ze mną?
– Tak – odpowiedziałam, a raczej wydusiłam zgnieciona władczym uściskiem Radka.
(…)
– Myślałam, że nie tańczysz – powiedziałam.
– Czasem robię wyjątki.
(…)
– Poza tym wyglądałaś, jakbyś potrzebowała pomocy – dokończył pragmatycznie. – Ten facet cię obmacywał.
Nie spodziewałam się po Mieszku niczego innego.
– Już się przyzwyczaiłam. – Parsknęłam śmiechem. – To jeden ze starych znajomych mojej współlokatorki Sławy. Ten typ tak już ma.”

– Septucha, Katarzyna Berenika Miszczuk

Nic wielkiego się nie stało, prawda? Nie do końca. Faktycznie, Gosławie żadna krzywda się nie stała, jednak jej granice zostały naruszone. A jedyny komentarz jaki pada z jej ust na ten temat, to: „Ten typ tak już ma.” Powiemy tak także o gwałcicielu? Bo przecież ten typ tak ma. No nie, raczej nie. Rozumiem, że chciała uspokoić tymi słowami Mieszka, by nie wszczynał bijatyki, jednak później należałoby podkreślić, że nie, charakter, osobowość i pragnienia jakie się posiada nijak nie usprawiedliwiają ani mężczyzn, ani kobiet w sytuacji, gdy przekraczają oni granice drugiej osoby. To ważne, bo książki mają nie tylko charakter rozrywkowy, ale także i edukacyjny, więc niech młode dziewczyny nie myślą, że skoro „ten typ tak już ma”, to ma prawo do dotykania ich tam, gdzie chce.

Odmiana słowa „szeptucha” przez przypadki

Kolejne słówko, które w języku polskim mnie zaskoczyło. Bo mimo, że mieszkam tutaj już dwadzieścia lat, to stale uczę się języka i poznaję coraz to nowe jego zakamarki. A może ktoś z was także ma problem z odmianą tego słowa? Zatem proszę uprzejmie, tak powinno być:

mianownik – szeptucha/szeptuchy
dopełniacz – szeptuchy/szeptuch
celownik – szeptusze/szeptuchom
biernik – szeptuchę/szeptuchy
narzędnik – szeptuchą/szeptuchami
miejscownik – szeptusze/szeptuchach
wołacz – szeptucho/szeptuchy

Czy „Szeptucha” mi się podobała?

O tak! Bo potraktowałam ją jako rozrywkę i nie szukałam z lupą nieścisłości. To nie „Stara Baśń”. Jedyne wymaganie jakie miałam od tej książki, to dobrze spędzić przy niej czas. I to mi właśnie dała. Także polecam – na wakacje, do zatłoczonego metra lub na piątkowy wieczór.

Czytaliście już „Szeptuchę”? A może jesteście po lekturze całej serii i czekacie na piątą część poświęconą Jadze?

Z wykształcenia filolożka, literaturoznawczyni, z zawodu specjalistka ds. promocji książek, z serca twórczyni SlavicBook.pl – pierwszego miejsca w polskim Internecie całkowicie poświęconego książkom z motywami słowiańskich wierzeń. Autorka „Czerwonej baśni” – historii o Babie Jadze i lesie, do którego lepiej nie wchodzić, oraz komiksu „Słowiańskie mity i opowieści”. Podejrzana o bycie miejską zmorą. Nigdy nie odmawia kawy i kromki chleba z masłem.

12 komentarzy

  • Wiewióra

    Byłam bardzo ciekawa tej książki. Przeczytałam ja kilka lat temu i… zawiodłam się strasznie. Romansidło na małolat i czytadło? tak! bardzo prosty język? TAK! nie tego oczekiwałam i trudno mi było potraktować tę książkę jak rozrywkę, umordowałam się niemalże jak przy czytaniu Harlequinów. Bardzo lubię czytać i nie twierdzę, że tylko poważną literaturę ale tu wymiękłam. Szkoda bo to historia z potencjałem 🙂

    • Wiktoria

      Rozumiem Twój zawód. Tylko że widzisz, ta książka spełnia wszystkie swoje funkcje. To lekki romans, idealna lektura na wakacje, kiedy chcemy odpocząć. Nie jest to wielkie dzieło światowej literatury ale i nikt od tej książki tego nie wymaga. Oczywiście, mogła być lepsza, ale mogła być też gorsza 😉 Nie wymagajmy by beza była o smaku paprykowych chipsów, niezależnie od naszych oczekiwań nadal będzie słodką do bólu bezą 😀

  • Barbara

    Jak pewnie większość czytelniczek tego bloga, szukam wytrwale swojej idealnej książki osadzonej w słowiańskim świecie.
    Swój komentarz piszę akurat pod Szeptuchą, bo to jedna z tych pierwszych, od których zaczęłam…
    Czekam na recenzję całego cyklu, bo dopiero ona właściwie podsumuje świat wykreowany przez Katarzynę Berenikę Miszczuk, który, choć posiadający wiele niedoskonałości, dopiero w drugim tomie wciąga bez reszty. Pierwsza część pozostawiła we mnie podobne emocje do tych spisanych w tej recenzji… lekka lektura, bajkowy świat i ciekawa miłosna historia. Tyle. Pamiętam nawet, że pierwsze strony wcale jakoś przesadnie nie zachęciły mnie do lektury…
    Jednak „im dalej w las”, tym opowieść stawała się coraz bardziej magiczna, a całość stworzyła historię, do której z przyjemnością kiedyś wrócę (i to niejeden raz). I… nie. To nie jest i nigdy nie będzie arcydzieło słowiańskiej literatury, jednak to, z jaką łatwością przenosi czytelnika do pogańskiej rzeczywistości, zasługuje na docenienie.
    Czekam na dalsze recenzję i… rzecz jasna, na cudowną Jarogniewę ❤️

    • Wiktoria

      Jestem ogromnie ciekawa, co będzie dalej i na pewno będę tutaj dzielić się moimi wrażeniami po każdej części. A teraz kończę lekturę książki, która może bardziej niż „Szeptucha” skraść serducha czytelniczek 😉 Mówię o „Sub Rosie” Anny Jurewicz 😀 Cóż to jest za historia! Bomba!

  • Niedoskonała

    Uwielbiam książki Katarzyny Bereniki Miszczuk, a ta seria jest moją ulubioną z jej powieści, choć mam kilka zastrzeżeń do „Żercy”, za to „Przesilenie” mi wszystko wynagrodziło:). O dziwo mnie Gosia, aż tak nie irytowała, pomimo tych swoich rożnych zachowań 🙂
    Na „Jagę” czekam niecierpliwie, Jarogniewa to jedna z fajniejszych postaci w serii! 🙂

    Dopiero trafiłam na Twojego bloga i bardzo mi się podoba Twoja forma wpisów; wydają się inne, niż taka standardowa recenzja, więc i zostaję na dłużej.

    Pozdrawiam serdecznie, Niedoskonała 🙂

    [ je

  • Katarzyna

    Na Kwiat Paproci trafiłam jakoś ostatniej jesieni i wszystkie tomy przeczytałam w tydzień – nie mogłam się od tego oderwać. Gosława w ogóle mnie nie irytowała – jak dla mnie jej charakter był niesamowicie naturalnie przedstawiony. Tak naprawdę wcześniej nie miałam kontaktu z literaturą związaną z kulturą słowiańską, ale dzięki tej serii wpadłam w zachwyt i wciąż w nim tkwię (i zazdroszczę Gosławie świata, w jakim została umiejscowiona)

  • Ultramaryna

    U mnie tak samo. Wiadomo, że to takie głupotki, ale ja dobrze się przy nich bawiłam. Wsunęłam trzy tomy (wszystkie wtedy dostępne) na jakimś wyjeździe i to była bardzo fajna wakacyjna lektura.
    Rozumiem, że Gosia może irytować… Ale mnie nie irytuje, jest rozbrajająca, ale nie w zły sposób 😉
    Później bogów faktycznie więcej!

Dodaj komentarz