recenzja

Wróżda i Żmij – Marcin Sindera

Wróżdę i Żmija z pewnością możecie kojarzyć w innych szatach graficznych, gdyż obie książki zostały wydane dwa lata temu drogą selfpublishingową. Obecne wydania są poprawione i obleczone w nowe okładki przez wydawnictwo Lira. W tej recenzji opowiem Wam, dla kogo są te powieści, jak mi się je czytało i czy jest słowiańsko.

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Lira.

Obie książki opowiadają historię Draconisa, w którego żyłach płynie krew boga Żmija. Główny bohater jest przepełniony żądzą zemsty i my, jako czytelnicy, idziemy wraz z nim przez powieść, aby tej zemsty dokonać. A wszystko to jest osadzone w słowiańskim klimacie. Są tu żercy, wiedźmy, rusałki i utopce, słowem trochę tej słowiańskości znajdziecie. Jednak głównie całość obu tomów jest skupiona na akcji i walce.

Dodatkowo wielbiciele pięknych wydań otrzymają tutaj prawdziwą gratkę. W obu tomach znajdziecie ilustracje niektórych scen, a także mapy, pokazujące miejsca, gdzie rozgrywa się akcja powieści. A wiem doskonale, że wśród czytelników jest bardzo wielu fanów takich graficznych perełek.

Dla kogo jest Wróżda i Żmij

I Wróżda i Żmij z pewnością spodobają się czytelnikom, którzy lubią książki o mocarnych i dzielnych wojach, książki pełne opisów walki, a wręcz jatki. Wiecie, krew i wnętrzności latają w powietrzu. Akcja stale kręci się wokół konfliktów i bitew. Miecze, magia, zemsta, grody do zdobycia. Aż ciśnie się na usta, by określić tę książkę męską, ale nie lubię podziału literatury ze względu na płeć. Wszyscy jesteśmy różni i sięgamy po przeróżne książki.

Czytając oba tomy, jeden po drugim, bardzo wyraźnie widzimy jak rozwija się warsztat autora. O ile styl we Wróżdzie jest szczerze mówiąc nijaki, to w Żmiju już głos Sindery wybrzmiewa wyraźniej, barwniej. Miałam także nadzieję, że w drugim tomie autorowi uda się stworzyć głębsze postacie… Niestety!

Postacie we Wróżdzie i Żmiju są bardzo proste psychologicznie. Mają kilka głównych cech i na tym się kończy. Zdecydowanie wolałabym, by autor stworzył choć kilka bardziej rozbudowanych bohaterów, których mogłabym jako czytelniczka poznać i polubić. Rozumiem jednak, że jest to debiut, a różnica pomiędzy pierwszą, książką a drugą wróży, że kolejne powieści autora będą jeszcze lepsze.

Jest jednak w tych książkach rzecz, która nie otrzymała mojej wyrozumiałości, ani akceptacji.

Przedmiotowe traktowanie kobiet

Kobiece bohaterki i we Wróżdzie i w Żmiju są traktowane jako przedmioty wzbudzające pożądanie. Jedyną ich funkcją w obu książkach jest zaspokajanie rządzy wojów. Co więcej, wszystkie bohaterki łączy jedna cecha: każdej na widok Draconisa uginają się kolana i każda od razu płonie z pożądania.

Przemoc, gwałty, ofiarowanie kobiet jako prezentów – to wszystko jest w tych książkach. I często absolutnie nic nie wnosi do akcji. Jakby autor po prostu się lubował w opisywaniu poniżonych, cierpiących, gwałconych kobiet.

Nie sądziłam, że w XXI wieku będą jeszcze powstawać takie powieści. Kilka silnych kobiecych postaci wzmocniłoby fabułę i uczyniłoby ją tylko lepszą. Niestety Marcin Sindera wolał opisywać albo sceny seksu, gdzie kochankowie dochodzą jednocześnie, albo brutalne gwałty.

Gdyby nie to podejście do kobiecych bohaterek, z pewnością sięgnęłabym po kolejne książki autora, gdy już powstaną.


Z wykształcenia filolożka, literaturoznawczyni, z zawodu specjalistka ds. promocji książek, z serca twórczyni SlavicBook.pl – pierwszego miejsca w polskim Internecie całkowicie poświęconego książkom z motywami słowiańskich wierzeń. Autorka „Czerwonej baśni” – historii o Babie Jadze i lesie, do którego lepiej nie wchodzić, oraz komiksu „Słowiańskie mity i opowieści”. Podejrzana o bycie miejską zmorą. Nigdy nie odmawia kawy i kromki chleba z masłem.

6 komentarzy

  • az

    Do Wiktorii
    Pamiętam, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu, nie tylko na wsi był ścisły podział na czynności wykonywane przez mężczyzn i wykonywane przez kobiety. Im dalej w przeszłość, tym podział ten był większy- chociażby dlatego, że obydwie płcie w sensie fizycznym różnią się od siebie (pomijam tu drugorzędowe cechy płciowe). Autor opisuje brutalny świat wojowników- to wokół nich „kręci się” fabuła. Kobiety-wojowniczki zdarzały się w tych czasach wcale, lub niezwykle rzadko. Ciekaw jestem, czy podobały by się Pani kobieta podrzynająca gardło swoim przeciwnikom i planująca niszczenie grodów, wyrzynanie tych, którzy nie potrafili by się bronić, polująca na niewolników. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to ma problem.

  • Ayliz Wolf

    Chciałabym tylko zaznaczyć, że trzeba zwrócić uwagę na to, że akcja nie jest w XXI wieku, więc nie ma się co oburzać. Autor chciał oddać klimat tamtych czasów, a nie oszukujmy się kobiety na rękach noszone nie były :'(

Dodaj komentarz