recenzja

Dom na kurzych łapach – Sophie Anderson

Baba Jaga, wędrujący dom na kurzych łapach, zapach i smak Rosji oraz baśń – to wszystko można odnaleźć w Domu na kurzych łapach.  To także opowieść o drodze do innych i do samego siebie. A przede wszystkim to po prostu dobrze napisana książka. Zapraszam, opowiem Wam o niej więcej.

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Young.

Wyobraźcie sobie, że mieszkacie w domu, który co pół roku (albo częściej!) zmienia lokalizację. Dziś jesteście w Polsce, a jutro budzicie się, wyglądacie przez okno, a tam… pustynia. Brzmi jak fantastyczna przygoda, prawda? Cóż, nie do końca. Przekonacie się o tym czytając Dom na kurzych łapach. Mieszkająca w nim wraz z babcią Marinka zdecydowanie ma inne zdanie na ten temat. I nie ma się jej co dziwić. Przez ciągłe wędrówki dziewczyna nie ma ani jednego przyjaciela

Baba Jaga – kim była naprawdę?

To historia, która momentalnie zdobyła moje serce nie tylko słowiańskością, ale przede wszystkim Babą Jagą. Kilka razy wspominałam Wam na moim ig, że w rosyjskich baśniach Baba Jaga nie jest negatywną postacią, od czasu do czasu wspiera bohaterów podczas ich wędrówek, służy radą i noclegiem. Jednak Sophie Anderson nie zatrzymała się na tym wizerunku Baby Jagi, a poszła o krok dalej.

W Domu na kurzych łapach babcia Mariny jest Jagą, czyli osobą, która strzeże Bramy między światem żywych i umarłych. Jest to fantastyczna interpretacja jednej z teorii dotyczącej Baby Jagi, mówiącej, że mogła ona być niegdyś bóstwem śmierci, lub kimś, kto stoi między światami (o czym na przykład świadczy jej kościana noga). Widzicie zatem, że nie jest to tylko przyjemna książka dla dzieci.

Dom na kurzych łapach – prawdopodobnie jeden z lepszych slavic booków 2020

Czyta się tę książkę jednym tchem i jedyne przerwy jakie się robi przy lekturze, to wędrowanie po chusteczki. Bo nie da się przejść przez tę historię bez emocji. I mimo to nie żałuję ani jednej łzy. Jest to świetnie napisana powieść. I myślę, że będzie jedną z lepszych książek tego roku.

Niski ukłon dla Sophie Anderson za niesamowite wyczucie rosyjskiej kultury – jej zapachów i smaków. Nie jest to łatwe dla kogoś, kto nie pochodzi z tego kraju. Jednak po książkach Catherynne Valente (Nieśmiertelny) oraz Katherine Arden (Niedźwiedź i słowikDziewczyna z wieży) wiemy już, że zagraniczne autorki naprawdę przepięknie potrafią wykorzystywać w swoich książkach rosyjskie motywy. Ogromnie się cieszę, że Dom na kurzych łapach znajdzie swoje miejsce na mojej półce obok tych tytułów.

Polecam ogromnie!


Z wykształcenia filolożka, literaturoznawczyni, z zawodu specjalistka ds. promocji książek, z serca twórczyni SlavicBook.pl – pierwszego miejsca w polskim Internecie całkowicie poświęconego książkom z motywami słowiańskich wierzeń. Autorka „Czerwonej baśni” – historii o Babie Jadze i lesie, do którego lepiej nie wchodzić, oraz komiksu „Słowiańskie mity i opowieści”. Podejrzana o bycie miejską zmorą. Nigdy nie odmawia kawy i kromki chleba z masłem.

6 komentarzy

  • Monika

    Nie rozumiem dlaczego ludzie się nad tą książką zachwycają… Główna bohaterka mam ochotę uderzyć,serio !! I czytałam ją do końca, bo myślałam że dostanie chociaż jakaś nauczkę za swoje zachowanie.. szkoda czasu na czytanie ..

    • Wiktoria

      A ja wytłumaczę 🙂 Bo każdy jest inny, każdy lubi coś innego i nie da się przełożyć własnej skali wrażliwości/gustu literackiego/spojrzenia na bohatera na innych 🙂 Tak to już jest, że jedni uznają coś za książkę swojego życia, a inni nie potrafią przez ten tytuł przebrnąć. Nie trzeba rozumieć, wystarczy zaakceptować to, że wszyscy jesteśmy różni, i to uszanować 🙂

  • J.

    Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tą książką. O ile większość występujących postaci (włączając w to Dom i kruka) jest rewelacyjna, o tyle główna bohaterka wszystko psuje. Marinka jest egoistyczną, zadufaną w sobie i mówiąc kolokwialnie, po prostu głupią dziewuchą. Sama doprowadza do „swojego” nieszczęścia, nie ponosi właściwie żadnych konsekwencji, ba! stawia na swoim i w zasadzie zostaje nagrodzona. Jak dla mnie „Dom na kurzych łapach” jest największym rozczarowaniem tego roku.

  • Arnika

    Jeśli chodzi o słowiańskie motywy w powieściach zagranicznych autorek to bardzo polecam Trylogię Grisza autorstwa Leigh Bardugo <3 Nie jest to może taki slavic book z oczywistymi nawiązaniami, ale są, zwłaszcza w trzecim tomie! Ravka, w której dzieje się akcja, to właściwie taka fantasy-Rosja, a w drugim i trzecim tomie – zwłaszcza w trzecim – jest bardzo ważny motyw Żarptaka 😀 Bardzo polecam tę serię i wszystko inne tej autorki, całe to uniwersum to moje odkrycie tamtego roku <3

Dodaj komentarz