recenzja

Dziewczyna z wieży – Katherine Arden

Stara, pełna słowiańskiej magii i skrzypiącego śniegu Ruś, ponownie otwiera przed nami swoje rzeźbione wrota. Ubierz się ciepło, zanim wejdziesz do środka i nie zapomnij o magicznym myśleniu. Przyda Ci się, gdy zachcesz uwierzyć we wszystko, co wydarzyło się w „Dziewczynie z wieży”.

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem MUZA.

„Ogień jest albo go nie ma. To, co ty nazywasz magią, polega po prostu na tym, by nie pozwalać światu być innym, niż sobie życzysz.”

„Dziewczyna z wieży” – Katherine Arden

Katherine Arden snuje dalej swoją baśń o Wasilisie, która była inna niż wszystkie dziewczyny. O Oldze, która zdawała się być dokładnie taka, jak reszta. O Aleksandrze, który był wyjątkowy, ale w ten odpowiedni i zachwycający wszystkich sposób i o Morozce, starym bogu śmierci, który nie przepadał za cerkiewnymi dzwonami.

Ciąg dalszy „Niedźwiedzia i słowika”

Jeżeli zastanawiacie się czy jest to ciąg dalszy historii z „Niedźwiedzia i słowika”, to nie miejcie wątpliwości – owszem, jest. I zdecydowanie przed lekturą „Dziewczyny z wieży” należy przeczytać pierwszą część i dopiero wtedy sięgnąć po drugą. A potem pozostanie nam czekać na trzecią.

A długo na nią czekałam. Dosłownie odliczałam dni. Bo po „Niedźwiedziu i słowiku” już nic nie było w stanie być tak dobre, w tym samym klimacie. A gdy się doczekałam, nie zawiodłam się. Bo „Dziewczyna z wieży” okazała się być jeszcze lepsza od pierwszej części. Jeszcze magiczniejsza i jeszcze bardziej tajemnicza. Nadal jest zimna i lodowata, jak to już bywa na tych terenach  przed Maslenicą, jednak tym razem zyskała mocniejsze ciepło końskich chrap, zapach płonącego w środku lasu ogniska i słodycz ust boga śmierci.

„Jestem taki, jaki zostałem stworzony: niezmienny. Dawno temu ludzie wymarzyli mnie z mieczem w dłoni. Bogowie tracą na znaczeniu, ale się nie zmieniają.”

„Dziewczyna z wieży” – Katherine Arden

Nie tylko baśń

Pod barwnym dywanem baśni kryją się inne warstwy. Zatem warto czytać tę książkę naprawdę uważnie, by nie przegapić cichych, pełnych smutku opowieści o starych bogach, którzy odeszli. O słowiańskich duszkach, które bardzo wolno znikają przytłoczone cerkiewnymi dzwonami, a także o Rusi zdławionej przez Tatarów, o dyplomacji i polityce tak niebezpiecznej jak ostrze noża.

Katherine Arden naprawdę dobrze przygotowała się do napisania tej książki. Mówię Wam to jako Rosjanka, czytająca książkę o Rosji napisaną przez Amerykankę. Jest świetna. Dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, skonsultowana i sprawdzona, pozbawiona błędów. Inną książką (napisaną przez Amerykankę o Rosji), która zrobiła na mnie podobne wrażenie, był „Nieśmiertelny” Catherynne M. Valente. Jeżeli zatęsknicie za klimatem „Dziewczyny z wieży” to koniecznie sięgnijcie po nią.

Trzecia część

I pozostaje nam wypatrywać trzeciej (i chyba ostatniej) części. W oryginale ukazała się pod tytułem „The Winter of the Witch” czyli zapewne… „Zima Czarownicy”. Aż mi serce przyśpiesza na samą myśl co taki tytuł wróży i cóż się wydarzy z Wasilisą…


Z wykształcenia filolożka, literaturoznawczyni, z zawodu specjalistka ds. promocji książek, z serca twórczyni SlavicBook.pl – pierwszego miejsca w polskim Internecie całkowicie poświęconego książkom z motywami słowiańskich wierzeń. Autorka „Czerwonej baśni” – historii o Babie Jadze i lesie, do którego lepiej nie wchodzić, oraz komiksu „Słowiańskie mity i opowieści”. Podejrzana o bycie miejską zmorą. Nigdy nie odmawia kawy i kromki chleba z masłem.

Dodaj komentarz