recenzja

Słowiańskie baśnie i bajki – Mieczysław Rościszewski

W baśniach i bajkach często ukrywają się rzeczy stare. Chowają się tam ci, którzy wiele wieków temu byli kimś o wiele więcej niż tylko postaciami, o których opowiada się historie, by utulić dzieci do snu lub zabawić tłum przy ognisku. Jeżeli czytaliście moją Czerwoną baśń, doskonale wiecie, co mam na myśli. Dlatego też, gdy zobaczyłam zapowiedź wznowienia Słowiańskich baśni i bajek Mieczysława Rościszewskiego, nie było innej możliwości, MUSIAŁAM je przeczytać!

Książkę otrzymałam w prezencie od wydawnictwa Replika.

Książka ta ukazała się po raz pierwszy w 1932 pod nazwą Bajki słowiańskie. Replika wznowiła ją w 2023 roku, słusznie dodając do tytułu słowo baśnie, by w pełni odzwierciedlić to, co czytelnik znajdzie w środku. Zbiór jest niewielki, liczy zaledwie 220 stron i jest podzielony na historie różnych narodów. Znajdziemy tu baśnie i bajki bośniackie, bułgarskie, chorwackie, czeskie, kaszubskie, łużyckie, morawskie, polskie i rosyjskie.

Książkę połknęłam w ciągu jednej doby. Wiecie, baśnie i bajki mają to do siebie, że często przenoszą nas w czasy dzieciństwa. Nawet jeżeli tej konkretnej baśni nie będziemy kojarzyć, to już motywy czy schematy w niej zawarte – owszem. Dla mnie to była pyszna uczta. Odkąd pamiętam, żyję baśniami, uwielbiam je i sama lubię je opowiadać. Bardzo mi brakowało na polskim rynku wydawniczym baśni z motywami słowiańskimi. Czy Słowiańskie baśnie i bajki wypełniły tę lukę? Według mnie nie do końca.

Słowiańskość w Słowiańskich baśniach i bajkach

Tak, są to baśnie i bajki słowiańskie. Słowiańskie czyli ludowe utwory stworzone przez grupę etnicznolingiwistyczną, która posługuje się językami słowiańskimi. Natomiast jeżeli spodziewacie się, że w każdej baśni będą zmory, lesze i Baby Jagi, to musze Was rozczarować – nie, nie w każdej. I nie, nie w większości. Znajdziemy tutaj oczywiście diabły i czarownice, jest kilka zabawnych bajek o wodniku. Uważni znajdą Babę Jagę. Także tak, słowiańskie motywy tu są, ale… spodziewałam się więcej – wiadomo!

Niezależnie od tego, książkę przeczytać warto. Pochłania się ją szybko, lektura to sama przyjemność. A baśnie lubią być czytane, lubią, by się o nich pamiętało. Zachwyciły mnie baśnie czeskie, szczególnie te o wodniku i Droga do szczęścia. Bułgarska baśń Złote jabłka i dziewięć pawic zdobyła moje serducho wielkim miksem przeróżnych motywów, na pewno będziecie je kojarzyć z wielu różnych baśni. Wiem, że już to pisałam, ale się powtórzę – bardzo dobrze mi się tę książkę czytało.

I na koniec ciekawa refleksja. Nie wszystkie baśnie dobrze się zestarzały. Dziwnie się czyta o złych kobietach, czy głupich chłopach, o kłótniach małżeńskich i innych złośliwościach. Wiem, że baśnie mają być proste, metaforyczne. Wiem, że nie ma co się czepiać ludowych utworów patrząc na nie przez pryzmat współczesnych czasów. Nie czepiam się. Po prostu dzielę się refleksją, że przy paru baśniach aż się skrzywiłam z niesmakiem. To dobrze, bo to oznacza, że świat się zmienia.

Z wykształcenia filolożka, literaturoznawczyni, z zawodu specjalistka ds. promocji książek, z serca twórczyni SlavicBook.pl – pierwszego miejsca w polskim Internecie całkowicie poświęconego książkom z motywami słowiańskich wierzeń. Autorka „Czerwonej baśni” – historii o Babie Jadze i lesie, do którego lepiej nie wchodzić, oraz komiksu „Słowiańskie mity i opowieści”. Podejrzana o bycie miejską zmorą. Nigdy nie odmawia kawy i kromki chleba z masłem.

Dodaj komentarz