recenzja

Okrutnik. Dziedzictwo krwi – Aleksandra Rozmus

A co jeśli powiem Ci, że spacery po lesie wcale nie są bezpieczne. Szczególnie w nocy…  Bo możesz tam spotkać stwory, o których już nikt nie mówi – rusałki, wiły, utopce, leszego albo… Babę Jagę. One istnieją i czają się na Ciebie w ciemności. Nie wierzysz? Zatem przeczytaj „Okrutnika”.

Aleksandra Rozmus zabiera na do… współczesnej Polski i pokazuje dobrze nam znany świat, z tym, że jeżeli ktoś umie tutaj patrzeć, to dostrzeże przemykającą przez las strzygę i chowającego się w leśnym jeziorku utopca. I jeżeli będzie miał wystarczająco oleju w głowie, czym prędzej ucieknie przed tymi stworami, gdyż spotkanie z nimi może być wyjątkowo niebezpieczne.

Okrutnik

Stanisław – nasz główny bohater – ma zdecydowanie większy problem niż nieświadomość zagrożenia, z którą my się borykamy. On jest szkolony od dziecka w walce ze słowiańskimi stworami. Jego dziadek włożył sporo pracy, by wytrenować wnuka tak fizycznie, jak i w wiedzy. Robił co tylko mógł, by przygotować go do życia w świecie, gdzie słowiańskie stworzenia są nadal żywe, a ich zęby tak samo ostre jak przed tysiącem lat. Czemu to czynił i skąd sam posiadał tę wiedzę? O tym dowiecie się gdy sięgnięcie po „Okrutnika”

Akcja książki ma moc wciągania od samego początku, od pierwszych stron. I już potem nie można się oderwać. Z początku nieco się pogubiłam, w jakich czasach rozgrywa się akcja, ale gdy już się odnalazłam, nie było dla mnie ratunku – wsiąkłam w powieść bez reszty. I nie ukrywam, pragnę części drugiej.

Czarne i białe

Trochę mi nie pasował stanowczy podział świata „Okrutnika” na czarne i białe. Weles został tym złym, Perun dobrym. W wierzeniach słowiańskich brak tego podziału najbardziej mnie fascynuje. Nie ma tam nikogo negatywnego jak w religii chrześcijańskiej. A przede wszystkim są to bogowie i nie możemy ich czynów kategoryzować poprzez nasz ludzki umysł jako złe czy dobre, co pięknie wyjaśnia Witold Jabłoński w swoich „Darach bogów”. Rozumiem jednak, że było to po prostu potrzebne do akcji powieści i tylko podsycało całą intrygę.

Nic nie wiemy o naszej przeszłości

„Okrutnik” w dość drastyczny sposób pokazuje jak mało wiemy o naszej przeszłości. I jest to problem. Ogromny. Już pomijając problemy, które spotykają ludzi w książce przez ich niewiedzę, to fakt, że nie przywiązujemy żadnej uwagi do wierzeń naszych przodków jest druzgocący. W Anglii czy Skandynawii na każdym kroku znajdziemy ślady pradawnych wierzeń, a u nas ten fragment historii został wymazany doszczętnie. Dopiero od niedawna bardzo powoli zaczynamy sięgać po zapomniane mity.

Niedługo drugi tom

Tak! Już niedługo pojawi się ciąg dalszy. Autorka nawet pokazała na instagramie gotową okładkę. Oczywiście ja ze swojej strony obiecuję opowiedzieć Wam także o dalszych wydarzeniach w „Okrutniku” i jednocześnie bardzo zachęcam do sięgnięcia po pierwszą część.


Z wykształcenia filolożka, literaturoznawczyni, z zawodu specjalistka ds. promocji książek, z serca twórczyni SlavicBook.pl – pierwszego miejsca w polskim Internecie całkowicie poświęconego książkom z motywami słowiańskich wierzeń. Autorka „Czerwonej baśni” – historii o Babie Jadze i lesie, do którego lepiej nie wchodzić, oraz komiksu „Słowiańskie mity i opowieści”. Podejrzana o bycie miejską zmorą. Nigdy nie odmawia kawy i kromki chleba z masłem.

6 komentarzy

  • B.

    Ej bo niedługo znów przyjdzie mi mieszkać przy lesie … a teraz jak już posiądę tę wiedzę i będę wiedziała jak patrzeć i na co zwarać uwagę …. przestanę być nieświadoma … czy to znaczy, że będę bardziej bezpieczna czy jednak odwrotnie bo będzie mnie ciągnąć przygoda 😉 ?

    O nie to ma nieskończone tomy ?! dlaczego ;( ja chce to przeczytać tak zachęcająco o nim piszesz … ale jak opowieść jest nieskończona to czuję się jakbym grała w Jumanji … nie wyjdę z historii dopóki jej nie skończę ;/

Dodaj komentarz