recenzja

Księżyc jest pierwszym umarłym – Karina Bonowicz

Czary, zioła, słowiańscy bogowie, pakty z diabłem oraz wiedźmy, strzygi i wilkodłaki! Powiedziałabym, że to słowiańskie urban fantasy, ale akcja dzieje się w Czarcisławiu, zatem czas chyba stworzyć nowy gatunek! Zapraszam Was do lektury nowej słowiańskiej powieści utrzymanej w klimacie village fantasy!

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Initium.

„Księżyc jest pierwszym umarłym” liczy sobie pół tysiąca stron, co oczywiście może lekko zniechęcać, ale już śpieszę z informacją, że czyta się tę książkę tak lekko i szybko, że nim się obejrzycie, już będziecie rozglądać za drugim tomem. Tak, bo będzie ciąg dalszy. I mam nadzieję, że będzie prędzej niż później, bo cliffhanger jest taki, że zjadłam pół zakładki (Initium, wisicie mi zakładkę! Ładną!).

O co chodzi w powieści?

Wyobraź sobie, że nagle giną Ci rodzice. Już samo to sprawia, że zapadasz się w sobie. Dodaj do tego jeszcze nagle pojawiającą się ciotkę, o istnieniu której nikt nigdy nie wspominał. W gratisie otrzymujesz także przeprowadzkę ze stolicy do wioseczki pośrodku niczego. Co więcej… coś tam nie gra, wszyscy wokół zachowują się przedziwnie i najwyraźniej absolutnie nie są tym, kim wydają się być. Ale jest gorzej, bo zaczyna się okazywać, że i Ty nie jesteś osobą, za którą się masz.

W taką właśnie sytuację wpada Alicja (nie mylić z tą od Krainy Czarów, choć skojarzenie samo się nasuwa). Dodajmy, że Alicja jest nastolatką, zatem tupie nogą, wścieka się, przewraca oczami i szuka McDonalda. Jak na nastolatkę przystało. Jednak trzeba jej przyznać, że całkiem nieźle sobie radzi w sytuacji, w którą rzucił ją los. Nie polubiłam jej jako bohaterki, ale bardzo jej kibicowałam.

Słowiańskość

Obecna! Trochę w pomieszaniu z wątkiem paktu z diabłem, ale jest! Są słowiańskie stwory, są bogowie, ba! są nawet słowiańskie tatuaże. I książki słowiańskie są w bibliotece. Także jeżeli na to liczycie, to Wasz głód rodzimych motywów powinien zostać zaspokojony.

Dodatkowo śmiem twierdzić, że to świetna słowiańska powieść na wakacje. Ciężko się od niej oderwać, ma wystarczająco stron, by wystarczyć na kilka dni urlopu oraz bardzo umiejętnie wprowadza nas w klimat małego miasteczka.

Psychologia i schematy

Ogromnie brakowało mi dobrze dopracowanej psychologii u Alicji. Dziewczynie zginęli rodzice, jednak w powieści absolutnie tego po niej nie widać. Bardziej przeżywa brak większej liczy restauracji w Czarcisławiu, niż fakt, że straciła najbliższe w swoim życiu osoby. Oczywiście, może to być obrona psychologiczna, wyparcie itp., jednak jeżeli tak właśnie jest, chciałabym, by było to wyraźniejsze i spójne z zachowaniem Ali.

Świetnie mi się czytało tę książkę i trochę boję się, że następne tomy potwierdzą zalążki schematów, które tutaj zaczęły się kształtować. Wiecie, takie, że biedna i nic nie wiedząca bohaterka okaże się tą najbardziej wyjątkową i wszystkich uratuje, że największy buc pod swoją krnąbrnością ukrywa tak naprawdę duszę piękną jak diament. Boję się tego, bo naprawdę świetnie mi się czytało „Księżyc jest pierwszym umarłym” i liczę na to, że drugi tom serii „Gdzie diabeł mówi dobranoc” będzie bardziej zaskakiwał niż ubijał literki w schematy literackie.

Bilet do Czarcisławia

Mamy wakacje! a zatem to dobry moment, by kupić bilet w jedną stronę i wybrać się na parę dni do Czarcisławia. Pamiętajcie, to bilet dla wszystkich odważnych, którzy nie boją się uroków, zaklęć, ostrych zębów strzygi i cliffhangerów.


Z wykształcenia filolożka, literaturoznawczyni, z zawodu specjalistka ds. promocji książek, z serca twórczyni SlavicBook.pl – pierwszego miejsca w polskim Internecie całkowicie poświęconego książkom z motywami słowiańskich wierzeń. Autorka „Czerwonej baśni” – historii o Babie Jadze i lesie, do którego lepiej nie wchodzić, oraz komiksu „Słowiańskie mity i opowieści”. Podejrzana o bycie miejską zmorą. Nigdy nie odmawia kawy i kromki chleba z masłem.

6 komentarzy

  • Giusta

    Mnie się w ogóle nie podobało. Oczywiście nie jestem w targecie wiekowym, bo te naście lat mam dawno za sobą ale wydaje mi się że młodsi czytelnicy nie gęsi i swój rozum mają 🙂
    Ogólny zarys fabuły fajny ale no psychologia wszystkich postaci leży i kwiczy. Głównymi cechami opisanymi w tej powieści jest np. Równy przedzialek, brak umiejętności kulinarnych…
    Głównej bohaterki też nie polubiłam, wydała mi się jakaś taka wulgarna, zupełnie jakby nie z rodziny inteligenckiej jak to było opisane.
    Do tego miałam wrażenie że tam każdy na każdego krzyczy.
    Akcja jest nieistniejąca, postaci rozmawiają o wydarzeniach które się wydarzyły albo wydarzą, a jeśli już cudem trafiamy na kawałek akcji to jest opisany w 2-3zdaniach.
    Poza tym opis z tyłu książki sugerował, że będzie bardzo słowiańsko… Jak dla mnie nie było. Temat potraktowany po macoszemu.
    Przeczytałam ale było to szalenie męczące. Nie sięgnę po 2 tom.
    A tak poza tym to super blog, ciągle wracam po nowe rekomendacje. Pozdrawiam 🙂

  • tetiana

    Chciałam ją przeczytać, głównie muszę przyznać że kusi ta piękna okładka, ale słowiańskie demony też ciekawe. Z tym, że powoli przestają mi się podobać młodzieżówki, więc boję się, że ta książka będzie tylko stratą czasu. :C

  • Alia

    Na tym samym utknęłam w „Dworze Cierni i Róż” – ona taka biedna ale zbawia świat, a on taki buc ale dobry 😀
    Ale książkę na pewno przeczytam, bo skoro słowiańskość 2/3 to dla mnie mus! I na pewno będzie lepsza od obściskiwania przez fae, które właśnie skończyłam czytać ^^

    W zasadzie 500 stron to mało! Jak ciekawe to i 1000 by się przydało <3

Dodaj komentarz