Dlaczego na wiosnę smażę naleśniki? | Maslenica
Naleśnik = słońce! Czyż nie jest to doskonała symbolika? Korzystam z niej zawsze na wiosnę i rozpoczynam marzec od wypełnienia mojego domu zapachem naleśników. W tym tekście opowiem dlaczego tak robię, skąd pochodzi ten zwyczaj oraz jaką ma moc we współczesnym świecie.
Co wiemy o Maslenicy?
Maslenica to huczne pożegnanie zimy i przywitanie słońca, obchodzone przez wschodnich Słowian. Z różnych naukowych źródeł (tytuły znajdziesz na końcu tekstu) możemy się dowiedzieć, że Maslenica trwała calutki tydzień. Świętowano ją w wiosenną równonoc, choć możliwe jest, że huczne powitania wiosny zaczynano o wiele wcześniej, nawet i w lutym.
Głównym atrybutem tego święta było koło, które miało symbolizować słońce. Płonące koła od wozów i spuszczane z górki, pieczone lepioszki (grube placki), smażone naleśniki, palone ogniska. Jakby nie patrzeć, to wszystko okrągłe, tak jak słońce, słońce, słońce.
Topiono także kukłę Maslenicę, by wypędzić zimę na dobre. Wyganiano ją hucznie, głośno, smacznie i możliwe, że nie tylko na trzeźwo. Słowem, Maslenica była tygodniem, gdy naprawdę dobrze się bawiono.
Kiedy obecnie możemy świętować Maslenicę? To niestety nie jest takie proste. Przed chrześcijaństwem Maslenica mogła przypadać na równonoc wiosenną, zbiegać się z białoruskim świętem Komoyeditsey ( комоедица). Mogła także spotykać się terminowo ze świętem Welesa. Została jednak wchłonięta przez cerkiew i obecnie jego termin jest ruchomy i świętuje się Maslenicę siedem tygodni przed Wielkanocą.
Wiemy, że… nic nie wiemy!
Ale zaraz, zaraz. Czy my w ogóle cokolwiek wiemy o Słowianach? Niektórzy twierdza, że nie, i potrafią obalić absolutnie wszystko. I oto w książce czytamy wypowiedź A. A. Beskova: W literaturze naukowej jest ona (Maslenica) tradycyjnie uważana za pogańską. Opinia ta powstała w XIX wieku i opiera się po prostu na założeniach niektórych autorów, ale wcale nie na rygorystycznych dowodach. Jeśli przyjrzeć się temu tematowi dokładniej, okaże się, że święto to ma znacznie więcej wspólnego z karnawałem zachodnioeuropejskim, który wśród poddanych został upowszechniony przez carów rosyjskich, w tym Piotra I.
Kolejny cios pyszniutkiej wizji Maslenicy zadaje Władimir Propp twierdząc, że naleśniki (bliny) to jedzenie spożywane na stypie, kojarzone z kultem przodków i ze słońcem nie mające nic wspólnego.
Zatem znów mamy do czynienia z tematem, o którym zdawałoby się, że sporo wiemy, a jak się mu przyjrzeć, to nic nie wiemy. Także wiemy, że nic nie wiemy. No chyba, że postanowimy inaczej. Bo z tą Maslenicą wcale nie o wiedzę chodzi.
A o co?
Czytajcie dalej!
Co z tymi naleśnikami?
Wyżej wspomniałam, że wcześniej Maslenica mogła być świętowana w tym samym terminie co białoruskie święto wiosny – Komoyeditsa (комоедица) – święto przebudzenia niedźwiedzia. Zapamiętajcie tę nazwę, zaraz nam się przyda!
Jest w języku rosyjskim takie powiedzenie: Первый блин — комом. Dosłownie oznacza to, że pierwszy naleśnik nigdy nie wychodzi, zawsze zmieni się w kulkę, będzie grudkowaty. Wiemy, jak to działa (kto czeka na idealnie rozgrzaną patelnię? Na pewno nie ja!). Powiedzenie to mówi się w chwili, gdy na początku jakiejś czynności coś nam nie wyjdzie.
Istnieje przypuszczenie, że powiedzenie to zostało przeinaczone i mówiąc o komach (nie „комом„, a „комам„), wcale nie miało się na myśli grudek i kulek z naleśnikowego ciasta, a niedźwiedzi, które niegdyś określano tym mianem. Możemy przypuszczać, w naszych łaknących słowiańskości serduszkach, że pierwszy naleśnik jest ofiarą… dla niedźwiedzi budzących się ze snu!
A może pójdźmy dalej. Z niedźwiedziami był kojarzony sam Weles (święto Maslenicy także). Idąc tym tropem wysnuto hipotezę, że pierwszy naleśnik ofiarujemy bogom oraz naszym zmarłym przodkom.
I oczywiście, jest to tylko hipoteza, nic potwierdzonego naukowo. Ale jakże to jest piękne! I dodatkowo zacytuję Wam pełne brzmienie tego powiedzenia, które zostało oskubane przez wieki ze swojego ciągu dalszego: Первыйблин комам, блин второй — знакомым, третий блин — дальней родне, а четвёртый — мне. Czyli: Pierwszy naleśnik dla komów, drugi – dla znajomych, trzeci – dla dalszej rodziny, a czwarty dla mnie.
Potężna moc Maslenicy
Odejdźmy jednak od naukowości i wejdźmy w zwykłą codzienność XXI wieku. Maslenica i jej naleśniki od zawsze były dla mnie symbolem wiosny. Zaczynał się marzec, a ja bez googlania odpowiedniej daty, po prostu wyciągałam patelnię w myśl, że naleśnik = słońce. To było moje osobiste powitanie nowej pory roku, które przywiozłam ze sobą z Rosji do Polski.
Niespecjalnie się dzieliłam z innymi tym zwyczajem, aż rok temu wrzuciłam na moim instagramie informację, że właśnie smażę naleśniki, bo jest Maslenica i jest to dla mnie powitanie wiosny. I wtedy to się stało…
Moja skrzynka wypełniła się masą wiadomości i oznaczeń na innych stories – wszyscy chwycili za patelnie. W ciągu godziny! Tego dnia całym instagramem smażyliśmy naleśniki.
W tym roku już od stycznia dostawałam pytania, czy będziemy witać wiosnę naleśnikami. A kim ja jestem, by odmawiać ludziom pyszniutkich, tłuściutkich słoneczek prosto z patelni. Sprawdziłam daty tegorocznej Maslenicy (wg. teraźniejszego świętowania) i zaprosiłam do wspólnego smażenia. A potem z opadnięta szczęką obserwowałam, jak coraz więcej osób przyłącza się do tego pysznego zwyczaju.
I to jest dla mnie ogromna moc tego święta. Komukolwiek nie opowiadam o nim, każdy chwyta za patelnię. Co więcej, pamięta za rok, że marzec, to Maslenica. A Maslenica to naleśniki. A naleśnik = słońce.
I może to wszystko jest naleciałością z zachodu, jak twierdzi A.A. Beskov. Może te biedne naleśniki wcale nie symbolizują słońca (Proppie, jak mogłeś!). Może w ogóle to święto wcale nie jest prastare?
Może…
Ale szczerze mówiąc, mało mnie to interesuje w chwili, gdy widzę i czuję ogromną moc tego zwyczaju. Gdy obserwuję ile wieków przetrwał oraz jak przepięknie rozprzestrzenia się wokół po jednej małej wzmiance o nim. Dokładnie tak, jak naleśnikowe ciasto wypełniające patelnię, albo jak słońce zalewające świat na wiosnę.
Smacznego!
I pamiętajcie – pierwszy naleśnik dla komów!
Przy tworzeniu tego tekstu bardzo pomogły mi następujące tytuły:
- Масляница, Н. Дубровский
- Мифопоэтические основы славянского народного календаря. Весенне-летний цикл, Т. А. Агапкина
- Русские аграрные праздники, В. Я. Пропп
- Язычество древних славян, Б. А. Рыбаков
- Badania nad wierzeniami Słowian. Wczoraj, dziś, jutro, G. Antosik, M. Łuczyński
10 komentarzy
Atramentowa Przystań
Niewiarygodne, że tak piękne powiedzenie z biegiem czasu zostało skrócone do 1/4! Jest przecudne ♥️ dziękuję Ci za ten post, włożyłaś w niego masę serca i pracy i to się czuje 🙂
Wiktoria
W powiedzeniach często można szukać śladów przeszłości – uwielbiam to!
Mal
Naleśniki – kocham! Słońca gasnące dopiero gdy się je smacznie zje, a nawet wtedy nie do końca 🙂
I piękne święto, aż się – słonecznie – na sercu robi 🙂
Wiktoria
nie gasną – świeca w nas 😀
Kasia S.
Ooooch, już nigdy więcej nie zezłoszczę się na tego nieszczęsnego pierwszego naleśnika 😁
Wiktoria
Hahhahaha no proszę 😀
Kaja
Nie mogłam doczekać się tego tekstu! Wyszedł naprawdę świetnie. Pozdrawiam z nad patelni z górą naleśników obok. 🌞
Wiktoria
Dziękuję Ci! I smacznego 😀
Marcin
Palenie ogni i spuszczanie kół z górki przywodzi mi na myśl naszą krakowską Rękawkę, która prawdopodobnie jest jednym z najdłużej praktykowanych zwyczajów. Rękawka tak jak Maslenica zaczynała jako pogańskie święto, związane albo z równonocą wiosenną albo Dziadami Wiosennymi. Czyli znowu powitanie wiosny i Słońca albo uczczenie zmarłych (albo to i to). Co ciekawe Rękawka obchodzona jest na kopcu Kraka, który prawdopodobnie był miejscem kultu. Niestety w tym roku Rękawka znów odwołana z powodu korony 😛
Wiktoria
Koniecznie po pandemii musze sie wybrać na Rękawkę! 😀