wywiad

Wywiad z Aleksandrą Seligą

Zapraszam was do przeczytania rozmowy z autorką Gołoborza – Aleksandrą Seligą. A jeżeli jeszcze nie czytaliście pierwszego tomu Panna, to gorąco Was zachęcam. Recenzję książki znajdziecie tutaj .

Wiktoria Korzeniewska: Gdybyś miała w jednym zdaniu opisać swoją książkę, to jak brzmiałoby to zdanie?

Aleksandra Seliga: Jedno zdanie, które według mnie najlepiej oddaje klimat Gołoborza, to: „Polskie Mgły Avalonu”.

Dla niewtajemniczonych – Mgły Avalonu to powieść autorstwa M. Z. Bradley, która opowiada na nowo (retelling) legendę o Królu Arturze, stanowiącą kwintesencję tożsamości osób zamieszkujących Wyspy Brytyjskie. To, co wyróżnia ją z dotychczasowych wersji historii Arturiańskich to fakt, że kładzie nacisk na kult pogańskich bóstw, głównie Wielkiej Bogini i Rogatego Boga. Jest to również historia wojen i rycerzy Okrągłego Stołu opowiadana z perspektywy kobiet. Na początku lat 80. XX wieku, gdy ukazało się pierwsze wydanie Mgieł, świat oszalał na ich punkcie. Bradley dała „księgę kanoniczną” feministkom, ekologom, poganom, wiccanom i wielu innym grupom, które wtedy zyskiwały ogromną popularność. Pokazała, że dobrze znaną historię można opowiedzieć jeszcze raz, ale inaczej. Andrzej Sapkowski umieścił Mgły Avalonu na swojej liście najważniejszych książek fantastycznych w historii.

Marzyłam o tym, by przeczytać taką opowieść osadzoną w polskim kręgu kulturowym. Zastanawiałam się, czy my również mamy takie miejsce, które stanowi pomost między pogańską a chrześcijańską religią, ważne dla obu stron konfliktu. Szukałam książki, która pokazuje moment przejścia, gdzie obok siebie żyją grupy dwóch różnych wyznań. Zaczęłam czytać świadectwa historyczne, opracowania naukowe. I nagle dotarło do mnie, że skoro tak bardzo interesuje mnie ten wycinek dziejów Polski, a nie mogę znaleźć żadnej powieści w klimacie Mgieł Avalonu, która już istnieje – to muszę po prostu sama taką napisać!

Czytając Twoją książkę, czuje się bardzo mocno jak ważna jest dla Ciebie słowiańskość, nasze prastare korzenie. Czy możesz mi powiedzieć, w którym momencie odkryłaś, że nasza kultura nie powstała wraz z chrztem Polski? A może wiedziałaś/czułaś to od zawsze?

Przedchrześcijańska religijność interesuje mnie od dawna. Zaczęłam zgłębiać to zagadnienie jeszcze w czasach szkolnych, siedemnaście lat temu. Od tego czasu zdążyłam wiele na ten temat przeczytać, ale też przede wszystkim poznać mnóstwo ludzi, którzy identyfikują się jako poganie – niekoniecznie zawsze rodzimowiercy. Osobista praktyka pomogła mi mocniej osadzić się w tym klimacie. Traktuję to poniekąd jak moją życiową misję – chcę, by ludzie zdawali sobie sprawę, że Polacy nie zawsze byli katolikami.

Co dokładnie zaprowadziło Cię do książki o Łysej Górze?

Zgłębiając przekazy dotyczące ważnych, świętych miejsc Słowian dotarłam do informacji, że przed powstaniem klasztoru Świętego Krzyża, wcześniej zwanego kościołem Świętej Trójcy, na Łysej Górze mieścił się ważny ośrodek pogańskiego kultu. Ognie Sobótkowe rozpalano tam, zgodnie z tradycją, aż do XV wieku! To zjawisko wydało mi się pokrewne do brytyjskiej historii klasztoru Glastonbury i świętej wyspy Avalon, gdzie oddawano cześć Wielkiej Bogini. Pomyślałam: Łysa Góra to niesamowite miejsce! Wszyscy Polacy o niej słyszeli, jej nazwa stała się właściwie synonimem spotkań czarownic i sabatów w popkulturze, jeżdżą tam poganie, by obejrzeć stary wał kultowy, jeżdżą tam chrześcijanie, by pomodlić się przed ich świętą relikwią… Takie miejsce zasługuje na niejedną powieść. Co więcej, wszystkie legendy łysogórskie (i w ogóle terenów kielecczyzny) wydały mi się tak niesamowite, że po prostu musiałam wpleść je do fabuły, poukrywać w niej. Dlatego w Gołoborzu stosuję przede wszystkim literacki zabieg retellingu.

Zrobiłaś potężny research przed napisaniem książki. Opowiesz o nim?

Uważam, że fantastyka ma swoje prawa do kreatywnych przesunięć, z których zresztą nieraz skorzystałam. Jednocześnie stoję na stanowisku, że jeśli umieszczam akcję swojej powieści w konkretnym roku, w konkretnym miejscu i opisuję konkretną grupę społeczną – nie tworzę fikcyjnego uniwersum – to jako pisarka mam obowiązek pokazywania prawdy tam, gdzie fantastyka nie byłaby fabularnie uzasadniona. Mamuny, zmory – w porządku, przecież Gołoborze jest slavic bookiem! Ale, na Bogów, pokażmy jak naprawdę wyglądało życie ludzi w osadach pod Łysą Górą w XII wieku. Przecież to jest po prostu niezwykle interesujące! Przebrnęłam przez dziesiątki opracowań historycznych traktujących o tamtejszej rzeczywistości. Czytałam o chłopach w monarchii wczesnopiastowskiej, zgłębiałam dzieje klasztoru łysogórskiego, chciałam wiedzieć z czego wykonywano ubrania, jak koszono, gdzie składowano zboże, jak wyglądały izby mieszkalne, jak wyglądał obrzęd weselny. Musiałam zagłębić się w kwestię diety ówczesnych chłopów, ich obyczajowości, obrzędowości, moralności… Siedziałam w bibliotece i sprawdzałam – przykładowo – jak w XII wieku kobiety dokonywały aborcji. Chciałam, by fragmenty fantastyczne, do których wprowadzam istoty nadprzyrodzone czy postaci o niejasnym statusie ontologicznym, sąsiadowały z fragmentami realistycznymi, które ukazują trudy życia ludzi, szczególnie kobiet, w tamtym okresie. Myślę, że Gołoborze dobrze wpisuje się w tendencje współczesnej humanistyki, by opowiadać historię z perspektywy chłopów, warstw najuboższych, wyzyskiwanych.

Ile zajęło Ci przygotowanie się do napisania tej powieści?

Zaważywszy na fakt, że umieściłam w niej informacje zdobywane od czasów, gdy byłam nastolatką, to jakieś kilkanaście lat! A tak poważnie: samo pisanie książki zajęło ponad rok, ale obmyślanie jej fabuły, wyjazdy na Łysą Górę, poznawanie tamtejszych okolic, by dobrze je opisać, no i czytanie wszystkich opracowań – to wszystko było już bardziej rozciągnięte w czasie.

Czy kolejne tomy są już rozplanowane? W sensie, czy cała trylogia (zgaduję, że jest to trylogia) została od razu rozplanowana?

Tak, od początku miałam w głowie zarys całej historii, chociaż zdarza mi się nieraz zmienić coś w trakcie pisania, szczególnie pod wpływem dyskusji z moim partnerem Pablo, który jest nie tylko pierwszym czytelnikiem, ale również aktywnym współtwórcą i pomysłodawcą wielu wątków. To jemu zawdzięczacie momenty, kiedy dzieje się nieco więcej. „Dodaj tu jakieś sceny walki, potwory, niech coś się dzieje!” – mówi, a wtedy ja wracam do pisania i muszę zmienić coś w mojej statycznej i bardzo obyczajowej fabule.

A zatem kiedy kolejny tom? Bo wiesz. Ja już czekam! I nie tylko ja.

Właśnie nad nim pracuję. Najpewniej ukaże się w przyszłym roku. I mogę zdradzićWam tylko to, że chyba nikt nie spodziewa się zwrotu akcji, jaki szykuję… Mówiąc szczerze sama nie mogę się doczekać Waszej reakcji na to, co przyniesie tom II!

Napisałaś naprawdę porządną powieść. Jest tu nie tylko historia, ale z tej książki można się niemal uczyć. Jestem ciekawa, jak postrzegasz obecny boom na słowiańskość? Co go spowodowało?

Z żadnej książki fantastycznej nie można się uczyć, nawet jeśli jej twórca przyłożył się do opisu realiów historycznych. Od tego są książki naukowe. Sama pracuję na uniwersytecie jako wykładowca, jestem więc wyczulona na te kwestie!

Co do obecnej mody na słowiańskość – tak naprawdę narastała ona w naszym kraju przez kilkanaście lat, ale rzeczywiście, ostatnich kilka sezonów przyniosło ogromny wysyp słowiańskich klimatów w popkulturze. Cóż, być może po prostu nadszedł na to czas. Przechodziliśmy już fascynację Grecją, następnie mitami Celtów, potem w modzie byli Wikingowie i mitologia nordycka… Po nitce do kłębka dotarliśmy do korzeni własnej tożsamości. Poniekąd cały świat dotarł, zachwycając się Wiedźminem. Wiem, że to nie jest slavic book – chodzi mi tylko o to, że zapoczątkował na Zachodzie szeroko pojętą modę na słowiański klimat. Mnie osobiście to cieszy. Nie czuję jeszcze przesytu. Dopóki możemy kupić słowiańskie rękodzieło dziewczyn, które swoje wyroby tworzą z sercem, a nie zaopatrujemy się w chińskich sklepach, zjawisko przynosi korzyści, nawet jeśli niekiedy zmierza w stronę kiczu. Wszystko, co modne, ostatecznie musi stać się kiczowate.

A jak myślisz, kiedy się to skończy, a i czy w ogóle się skończy?

Popkultura nie lubi monotematyczności. Szybko znajdzie sobie nową podnietę. Co będzie następne, nie wiem. Szamanizm syberyjski? Voodoo? Hinduizm? Poczekamy, zobaczymy.

Bardzo dziękuję Ci za rozmowę!

Z wykształcenia filolożka, literaturoznawczyni, z zawodu specjalistka ds. promocji książek, z serca twórczyni SlavicBook.pl – pierwszego miejsca w polskim Internecie całkowicie poświęconego książkom z motywami słowiańskich wierzeń. Autorka „Czerwonej baśni” – historii o Babie Jadze i lesie, do którego lepiej nie wchodzić, oraz komiksu „Słowiańskie mity i opowieści”. Podejrzana o bycie miejską zmorą. Nigdy nie odmawia kawy i kromki chleba z masłem.

Dodaj komentarz